Dom dobrze, umiejętnie, pięknie zbudowany, iż jest między pierwszymi wygodami wczesnego życia; dlatego słusznie każdy podług stanu swego i dostatku miałby się starać, aby go mógł mieć, jak najpiękniejszy. (…) Bierzcie tedy chęć do tej budowniczej zabawy, nie tylko dla wygody prywatnej, dla smaku, ukontentowania i wczasu własnego (lubo to najpierwsza), ale i dla ozdoby ojczyzny swej, która wielą przymiotów równa albo lepsza nad inne kraje, tą samą tylko pięknych budynków ozdobą przewyższona, podłą się zda przeciw państwom cudzoziemskim. (…)
Każdy albowiem naród ma sposób inakszy i osobny budowania prywatnego, to jest Architecture Civilis. I stosuje go wprzod do swego nieba (klimatu), a potem do swego zwyczajnego życia. Do nieba albo postanowienia powietrza (klimat) naprzod, albowiem, że dom na to jest, aby nas chronił od jego niepogód, dlatego trzeba go stawiać secundum aeris constitutionem (przede wszystkim w zależności od klimatu). (…)
Co zaś do zwyczajów pospolitego życia i tenże w każdym narodzie jest różny, dlatego inakszy też w pomięszkaniu wygody potrzebuje. (…)
Bo kto chce po cudzoziemsku mięszkać trzeba żyć po cudzoziemsku.
Krótka nauka budownicza dworów, pałaców, zamków podług nieba i zwyczaju polskiego, Łukasz Opaliński, Kraków, M.DC.LIX.
Dom nasz drewniany pogórzański, przenieśliśmy z jednej z najstarszych wsi w okolicy, podgorlickich Dominikowic. Kupiliśmy go w cenie opału, którym miał się stać. Zbudowany był w 1934 roku, ale w trakcie rozbiórki okazało się, że zawiera element starszego budynku, kurnej to jest dymnej chaty. Czyli takiej, która nie posiadała komina, a dym sącząc się pod pułapem uchodził na poddasze przez otwór w stropie. Domy pogórzańskie na łemkowszczyźnie budowane były obok łemkowskich chyż. W najbliższej okolicy w Hańczowej, Hucie Wysowskiej, zwłaszcza w okresie międzywojennym, powstało wiele takich domów. U podnóża łąki, nad którą stoi nasz dom stał kiedyś taki dom nazywany „pod blachami”. Budując nasz dom, staraliśmy się zachować jak najwięcej z oryginalnego budynku, zwłaszcza na zewnątrz. Zachowaliśmy otwory okienne, z układem szprosów, pierwotne drzwi, dach i większość belek zrębowych. Nie zmienialiśmy bryły i proporcji budynku. Wykorzystaliśmy też wszystkie nadające się elementy, które nie zostały użyte ponownie. Z okopconych desek powałowych, tych z najstarszego domu zrobiliśmy blaty, stoły i schody. W trakcie obróbki drewno przypominało swoją historię, pachnąc dymem i zwierzętami gospodarskimi. Deski szczytowe posłużyły za opaski do okien i poręcze schodów. Tragarze podłogowe stały się konstrukcją schodów i szafek. Po co to wszystko? Opaliński w 1659 roku stwierdził, że kto chce mieszkać jak cudzoziemiec, musi żyć jak cudzoziemiec. Życie w trzecim, albo i kolejnym „pokoleniu” konkretnego domu jest jak odkrywanie niespalonych resztek wśród zgliszczy, jak przypominanie sobie minionego życia. Wydaje się, że bardziej różnimy się od swoich pradziadków żyjących przed pierwszą i drugą wojną światową niż oni różnili się od ich przodków żyjących w XVI czy XVII wieku. Tak niewiele zostało nam z tamtego życia, jesteśmy cudzoziemcami w ojczyźnie naszych przodków. Postanowiliśmy więc uratować ten dom, choć na czas naszego krótkiego życia, żeby spróbować żyć podług nieba i obyczaju polskiego. Chcemy by dom był jak kotwica zaczepiona w krajobrazie, która nie pozwoli odpłynąć zbyt daleko.